Gdy ulga meldunkowa z mieszkaniową się spotka

Przepisów regulujących niesławną ulgę meldunkową nie ma już w polskim prawie od lat. Ustawodawca w mgnieniu oka zastąpił te kompletnie nieudane przepisy niemniej problematyczną ulgą mieszkaniową. Procesy dotyczące starych przepisów ciągle jednak trwają, a ich analiza daje niezwykły obraz postępowania naszych organów podatkowych. To pewnie te słynne „frontem do podatnika”, choć w tym przypadku zdecydowanie bardziej pasuje „taranem”.

Cała sprawa, jaką chciałem dziś omówić, ma swój początek w 2008 roku. Wówczas to podatniczka w drodze spadkobrania nabyła najpierw ¼ spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego, a następnie w 2009 roku pozostałe ¾. Lokal sprzedała niemal równo pod dwóch latach, co zrodziłoby obowiązek podatkowy, ale pieniądze ze sprzedaży miały zostać zainwestowane w mieszkanie stanowiące własny cel mieszkaniowy. Jak można zauważyć, odnośnie ¼ prawa do lokalu podatniczka działała jeszcze w reżimie starych przepisów (ulga meldunkowa), natomiast w zakresie pozostałych ¾ obowiązywała już ulga mieszkaniowa.

Łódzka skarbówka miała więc aż dwa asy w rękawie. W odniesieniu do pierwszej części nieruchomości zakwestionowała podatniczce prawo do ulgi z powodu niezłożenia wymaganego oświadczenia, w drugiej zaś w toku postępowania podatkowego wyszło, że podatniczka co prawda chciała na stałe zamieszkać w zakupionym w ramach ulgi mieszkaniu, jednak sytuacja życiowa sprawiła, że po kilku miesiącach owo mieszkanie zmuszona była wynająć. Organ podatkowy uznał więc, że skoro wynajmuje, to nie spełnia własnego celu mieszkaniowego i odmówił zastosowania ulgi również w tym przypadku.

Pierwsze postępowanie zostało wszczęte w grudniu 2016 roku, a więc na około rok przed końcem okresu przedawnienia – sprzedaż prawa do lokalu miała miejsce w styczniu 2011 roku, zatem przedawnienie nastąpiłoby z końcem 2017 roku. Fiskus „wyhodował” więc odsetki i dał sobie bezpieczny czas na przeprowadzenie postępowania i wydanie decyzji w sprawie. Najpierw naczelnik urzędu skarbowego wydał decyzję na kwotę blisko 6 tys. zł, która po odwołaniu została w lipcu 2017 zmieniona w pierwszej instancji na ponad 22,5 tys. zł. Po kolejnym odwołaniu dyrektor izby skarbowej obniżył zobowiązanie do 21 314 zł. Pomimo, że decyzja organu odwoławczego została wydana już w 2018 roku, organ zdążył w międzyczasie doprowadzić do zawieszenia biegu terminu przedawnienia wszczynając instrumentalnie postępowanie karnoskarbowe.

Pierwszy wyrok zapadł przez Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Łodzi w listopadzie 2018 roku (I SA/Łd 543/18). Sąd skargę podatniczki oddalił przyznając fiskusowi rację co do tego, że własny cel mieszkaniowy oznacza zamieszkiwanie w zakupionym mieszkaniu, zaś kupno lokalu mieszkalnego w innym celu np. w celu jego wynajęcia, ma cel zarobkowy, a nie mieszkaniowy. Podatniczka rzeczywiście zamieszkiwała pod innym adresem, ale jak tłumaczyła, po pierwsze zmusiły ją do tego okoliczności, po drugie – w będącym przedmiotem sprawy mieszkaniu przez pewien okres zamieszkiwała i miała zamiar mieszkać dalej, zbierała jednak pieniądze na remont, odkładając je między innymi z czynszu uzyskiwanego z najmu. Sąd uznał także, że złożenie oświadczenia o spełnieniu warunków zastosowania ulgi meldunkowej było niezbędne dla skorzystania z niej i nie ma tu znaczenia fakt, że organ podatkowy dobrze wiedział, od kiedy podatniczka w lokalu zamieszkiwała i kiedy się z niego wyprowadziła. Tym samym w całości skargę oddalono, a podatniczka musiała sprawiedliwości szukać w NSA.

Naczelny Sąd Administracyjny sprawę rozpoznał w listopadzie 2021 roku (II FSK 552/19). W zakresie prawa do ulgi meldunkowej sąd ocenił, że dla uzyskania zwolnienia z podatku podstawowe znaczenie ma przesłanka zameldowania w lokalu na pobyt stały, przed sprzedażą, przez okres co najmniej 12 miesięcy. Sam obowiązek złożenia do organu oświadczenia o tym fakcie należy uznać za niemający istotnego znaczenia dla ustalenia, czy podatnik nabył prawo do przedmiotowego zwolnienia od podatku. Wniosek ten uzasadniony jest tym, że organy podatkowe z urzędu mają wiedzę o treści aktów notarialnych dotyczących sprzedaży lokali, a także mają możliwość skorzystania z danych dotyczących zameldowania podatników, pozostających w dyspozycji organów właściwych w sprawach zameldowania. W tej sytuacji złożenie oświadczenia nie mogło odgrywać istotnego znaczenia przy rozliczeniach podatkowych, zwłaszcza przy kontroli prawidłowości tych rozliczeń. Poza tym, samo złożenie oświadczenia o zameldowaniu nie oznaczało, że podatnik rzeczywiście spełnił warunek nabycia zwolnienia. Kontrola spełnienia przesłanek przedmiotowego zwolnienia od podatku wymagała od organu sprawdzenia zgodności z rzeczywistością oświadczenia o zameldowaniu. W związku z powyższym, jak stwierdził sąd, odmowa przyznania ulgi tylko na podstawie tak banalnego powodu, jak niezłożenie nic nie znaczącego „świstka” byłaby naruszeniem konstytucyjnej zasady proporcjonalności. I przyznać trzeba, że NSA orzekł tutaj z przysłowiowym „RiGCzem”.

To jednak nie wszystko. Dostało się sądowi pierwszej instancji za uproszczone i oderwane od kontekstu faktycznego sprawy rozumowanie dotyczące celu mieszkaniowego podatniczki. WSA praktycznie jednym zdaniem zbył twierdzenia skarżącej, zaznaczając, jak bardzo zgadza się w tym zakresie z organem podatkowym, i zacytował przepisy ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Sprawa trafiła więc z powrotem do łódzkiego sądu administracyjnego, który związany wykładnią sądu kasacyjnego wreszcie w kwietniu 2022 roku uchylił decyzję skarbówki. Ta jednak nie dała za wygraną i rękami Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Łodzi wniosła skargę kasacyjną do NSA. Ten jednak kolejny raz utarł fiskusowi nosa i sprawa ostatecznie zakończyła się w październiku 2022 roku.

Wśród wielu absurdów faktycznych i prawnych, jakie dają się zauważyć przy wnikliwej analizie omawianej sprawy, na czoło wysuwa się ten o fakcie wynajmowania lokalu. Podatniczka nabyła mieszkanie, w którym zamieszkała. Miała to zrobić, zgodnie z przepisami, w ciągu dwóch lat od zbycia prawa do poprzedniego lokalu mieszkalnego. I zrobiła. Pomijam kwestię niezłożenia oświadczenia co do ulgi meldunkowej, bo to osobny absurd. Co zrobił organ podatkowy? Z tylko sobie znanych pobudek wymyślił sobie jakiś bliżej nieznany – a już na pewno nieznany ustawom – minimalny okres, przez jaki podatniczka musi mieszkać w swoim własnym mieszkaniu, żeby uznać cel mieszkaniowy za zrealizowany. Pół roku było, jak widać, okresem zbyt krótkim, pozostaje więc w sferze domysłów, jak długo podatnik musiałby w tym mieszkaniu mieszkać, żeby go skarbówka nie nękała przez następne osiem lat postępowań i procesów sądowych, prowadzonych w sposób daleko odbiegających od cywilizowanych standardów na linii podatnik – państwo. Mam tutaj na myśli zarówno okres „hodowania” odsetek, jak i arbitralne wszczynanie postępowania karnoskarbowego. A warto zaznaczyć, że realnie poszkodowaną w całej tej sprawie jest nie korporacja czy inny duży, profesjonalny podmiot, a zwyczajna osoba fizyczna, której w całej sprawie na szczęście pomógł profesjonalny pełnomocnik. O tym ostatnim pamiętajcie przy okazji sporów z fiskusem, bo ten ostatni to „zawodnik” grający wyjątkowo nieczysto, który często po zakończonej karierze na „boisku” urzędniczym zasiada za sędziowskim stołem, i swoje profiskalne nastawienie utrzymuje również w wydawanych w imieniu Rzeczypospolitej wyrokach. Zwłaszcza walcząc z takimi nie należy tego czynić w pojedynkę.

Chcesz wiedzieć więcej?

Skontaktuj się z nami! Jeśli masz dodatkowe pytania, skorzystaj z formularza kontaktowego lub zadzwoń do nas, chętnie odpowiemy na Twoje pytania.