Kanapka z Polskim Ładem

Polski Ład. Odkąd władza zdecydowała się na największą od lat reformę krajowego prawa podatkowego, te dwa słowa wybrzmiewają w praktycznie każdej telewizji (w dobrym lub złym tonie). Można dyskutować, na ile okazała się ona reformą udaną i dla kogo. Jedno jest natomiast pewne – Polski Ład nie był uproszczeniem systemu podatkowego, bynajmniej. Poprawiany jeszcze przed wejściem w życie, interpretowany w różny sposób przez różne instytucje publiczne i ich przedstawicieli, przez długie miesiące spędzał – i dalej spędza sen z powiek przede wszystkim branży księgowej, która na rzecz swoich klientów musi stawać na głowie nie tylko, żeby wszystko im dobrze policzyć. Nieraz musi ich jeszcze uspokajać, że to nie z winy księgowych płacą obecnie więcej niż przedtem (szczególnie dotyczy to jednoosobowych przedsiębiorców na tzw. podatku liniowym).

Czy zatem można stwierdzić, że mamy obecnie najbardziej skomplikowany system podatkowy w Europie? Tego nie potrafię powiedzieć, natomiast warto tutaj wspomnieć, że jako kraj Polska nie jest w pełni niezależna w zakresie kształtowania swojego prawa podatkowego (jako jednej z wielu dziedzin prawa), ponieważ wiążą ją umowy międzynarodowe, w tym znany chyba wszystkim Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, dokument niezwykle istotny, dla jednych będący symbolem kajdanów nałożonych Najjaśniejszej przez nowego zaborcę, dla innych żelazny akt prawny powstrzymujący rodzimych autokratów przed całkowitym strąceniem kraju w otchłań średniowiecza. Zgodnie z tym traktatem Polska podlega przepisom prawa stanowionym przez organy Unii Europejskiej, wydawanym głównie w postaci unijnych rozporządzeń i dyrektyw. Nasze ustawodawstwo musi być zgodne i nie może być niezgodne z przepisami tychże aktów unijnych. W podatkach i pokrewnych obciążeniach publicznoprawnych dotyczy to zwłaszcza tych obszarów, które z uwagi na swój charakter podlegają harmonizacji na terenie całej wspólnoty. Przykładami są podatek VAT (uregulowany dyrektywą) i cło (uregulowane rozporządzeniem), a przepisy regulujące te obciążenia często wpływają na siebie w praktyce.

Jak wiemy, bolączką polskich przedsiębiorców w zakresie VAT często jest właściwy dobór stawek. Do historii (w tym do klasyki internetowych memów) już dawno przeszły pączki, które w zależności od urzędniczego zaklasyfikowania opodatkowane były raz stawką 5%, raz 8%, a czasem nawet i 23%. Potrzeba było kilku lat oczekiwania na ujednolicenie przepisów w tym zakresie i objęcie wszystkich pączków jedną stawką 5%, ale potem pojawiła się tzw. tarcza antyinflacyjna, zgodnie z którą pączki jako żywność opodatkowuje się stawką 0% – do odwołania, więc niewykluczone, że przedsiębiorca z branży cukierniczej znów będzie miał w jednym roku podatkowym dwie stawki na jeden rodzaj towaru. Ale pomińmy tarczę, bo to są przepisy z gatunku „ratunkowych”, skupmy się na uproszczeniu, jakie się pojawiło w zakresie stawek VAT wraz z tzw. nową matrycą stawek, która położyła kres pączkowej niepewności podatkowej.

Głównym założeniem owego uproszczenia było przyjęcie, że do ustalenia właściwej stawki podatku na dany towar należy posłużyć się zunifikowaną europejską klasyfikacją towarową, jaką przewidują przepisy prawa celnego, a konkretnie Rozporządzenie w sprawie nomenklatury taryfowej i statystycznej oraz w sprawie Wspólnej Taryfy Celnej, do którego załącznikiem jest tzw. Nomenklatura scalona (w skrócie CN – ang. Combined Nomenclature). Obejmuje ona nomenklaturę Systemu Zharmonizowanego, podpozycje CN, a także przepisy wstępne i dodatkowe uwagi do konkretnych sekcji lub działów, przypisy oraz niezwykle istotne Noty wyjaśniające. Klasyfikacja towarów w Nomenklaturze scalonej podlega regułom zawartym w Ogólnych regułach interpretacji Nomenklatury scalonej zapewniającym jednolitą interpretację, co oznacza, że dany towar jest zawsze klasyfikowany do jednego i tego samego działu, pozycji i podpozycji z wyłączeniem wszelkich innych, które mogłyby być brane pod uwagę.

Żeby unaocznić, jak wygląda to w praktyce, przyjrzyjmy się dylematowi jednego z przedsiębiorców, który w trybie przewidzianym art. 13 §2a pkt 2 Ordynacji podatkowej w zw. z art. 42a Ustawy o VAT wystąpił z wnioskiem do Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej o wydanie tzw. Wiążącej Informacji Stawkowej. Przedmiotem rozważań przedsiębiorcy było właściwe opodatkowanie… kanapki. Takiej prostej, gotowej kanapki, pakowanej w folię i sprzedawanej do sklepów i automatów vendingowych. Wydawać by się mogło, że sprawa jest dość oczywista, w końcu jest to żywność i w obecnym stanie prawnym bez wątpienia będzie opodatkowana stawką 0%, natomiast po wygaśnięciu „Tarczy” opodatkowanie wzrośnie do 5%. Nie to jest jednak istotne, a sam tok rozumowania, jaki trzeba przeprowadzić, żeby do tego dojść.

Przedsiębiorca we wniosku wpierw dokładnie opisuje kanapkę. Pełen skład, termin przydatności, temperatura przechowywania, masa gotowego produktu oraz, uwaga – procentowy udział mięsa, który nie przekracza 20% masy gotowego produktu. Dlaczego akurat tyle? Otóż, zgodnie z tytułem działu 19 Nomenklatury scalonej, dział ten obejmuje: „Przetwory ze zbóż, mąki, skrobi lub mleka; pieczywa cukiernicze”. Z kolei Noty wyjaśniające do HS do działu 19 wskazują – „Niniejszy dział obejmuje szereg przetworów zwykle używanych do żywności, które są wyprodukowane albo bezpośrednio ze zbóż objętych działem 10., z produktów objętych działem 11., lub ze spożywczej mąki, mączki i proszku pochodzenia roślinnego, objętych innymi działami (zbożowa mąka, kasze i mączki, skrobie, owocowe lub roślinne mąki, mączki i proszki), albo z produktów objętych pozycjami od 0401 do 0404. Niniejszy dział obejmuje również pieczywa cukiernicze i herbatniki, nawet jeśli nie zawierają mąki, skrobi lub innych produktów zbożowych”. Pozycja 1905 Nomenklatury scalonej obejmuje: „Chleb, bułki, pieczywo cukiernicze, ciasta i ciastka, herbatniki i pozostałe wyroby piekarnicze, nawet zawierające kakao; opłatki sakralne, puste kapsułki stosowane do celów farmaceutycznych, wafle wytłaczane, papier ryżowy i podobne wyroby”. Zgodnie z Notami wyjaśniającymi do HS do pozycji 1905:  „(A) Chleb, bułki, pieczywo cukiernicze, ciasta i ciastka, herbatniki i pozostałe wyroby piekarnicze, nawet zawierające kakao”. (…) Niniejsza pozycja nie obejmuje: (a) Produktów zawierających więcej niż 20% masy kiełbasy, mięsa, podrobów, krwi, owadów, ryb lub skorupiaków, mięczaków lub pozostałych bezkręgowców wodnych, lub dowolnej z nich kombinacji (np. paszteciki składające się z mięsa otoczonego ciastem) (dział 16)”.

O co więc chodzi? O trafienie w kod! Przedsiębiorca przeczytał Ustawę o VAT, która zawiera załącznik nr 10, gdzie można znaleźć wykaz towarów opodatkowanych stawką 5% (a na podstawie rozporządzenia „tarczowego” 0%). Tam znalazł pozycję nr 12 odsyłającą do kodu CN 19. Przeczytał w unijnym rozporządzeniu, co wchodzi w zakres kodu CN 19 i tak dopasował skład kanapki, żeby mieć absolutną pewność, że dobrana przez niego stawka VAT nie zostanie za jakiś czas zakwestionowana przez polskie organy podatkowe, np. poprzez próbę dobrania innego kodu CN do określonego produktu.

Uproszczenie polega więc na tym, że musimy dany towar znaleźć w opasłych tomiskach przepisów UE i wydedukować, jakim kodem jest oznaczony. Mamy więc dwa absurdy równolegle. Pierwszy – ten unijny – polega na tym, że tworzy się wręcz nieskończony łańcuch uregulowań prawnych dotykających nawet tak niewinne wydawałoby się zagadnienia, jak zawartość mięsa w kanapce. Ilość życiowej energii, jaką osobnik rodzaju ludzkiego musi poświęcić na przebicie się przez gąszcz przepisów, żeby dojść do oczywistego wniosku, wydaje się tu całkowicie nieadekwatna do celu. Od razu przywodzi to na myśl słynną memiczną krzywiznę banana. Jest to prosta droga do utonięcia w nawet nie morzu, a oceanie regulacji, których analiza będzie wkrótce dostępna chyba tylko dla globalnych korporacji, mogących sobie pozwolić na utrzymywanie nie tylko działów prawnych, ale swego rodzaju ich mutacją w postaci komórek compliance. Drugi absurd to nasze rodzime podwórko. Polski przedsiębiorca ma teoretycznie zagwarantowaną praworządność – poprzez Konstytucję, ustawy w rodzaju Ordynacji podatkowej, zawierającej ogólne zasady postępowania podatkowego, a w nich takie zapewnienia jak zasada zaufania do organów podatkowych, itd. Są też bardziej szczegółowe zasady, jak utrwalona praktyka interpretacyjna organów czy zasada rozstrzygania wątpliwości co do przepisów prawa na korzyść podatnika. Mimo tego praktyka fiskusa wygląda często tak, że bez uzyskania pisemnego „glejtu” w postaci interpretacji podatkowej, opinii zabezpieczającej, wiążącej informacji stawkowej czy nawet zawarcia porozumienia podatkowego często lepiej nawet nie rozpoczynać prowadzenia biznesu. A i nawet te instytucje bywają nic niewarte, bo organy podatkowe lubią wykorzystywać niewiedzę i naiwność podatników na swoją korzyść i tak formułować rozstrzygnięcia, aby dawały jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa podatkowego. Rodzi to właśnie takie absurdy, jak ten tutaj opisywany – wniosek o wiążącą informację stawkową dla kanapki, która musi mieć mniej niż 20% mięsa, aby z uwagi na prymat prawa unijnego nad krajowym bez ryzyka polskiego urzędniczego „widzimisię” podlegać pod obniżoną czy zerową stawkę VAT.

Uproszczenie jest więc, jak widać, dość specyficzne. Wypada się przy tym zastanowić, czy aby na pewno na tym powinna polegać harmonizacja przepisów. Bo dla statystycznego człowieka naprawdę nie ma różnicy, czy podda się prawu dowolnie interpretowanemu przez urzędnika, czy nie będzie w stanie samodzielnie przebrnąć przez kolejne tomy arcyszczegółowych uregulowań.

Chcesz wiedzieć więcej?

Skontaktuj się z nami! Jeśli masz dodatkowe pytania, skorzystaj z formularza kontaktowego lub zadzwoń do nas, chętnie odpowiemy na Twoje pytania.